Yamaha oferuje motocykl w 4 kolorach: Burning Blue (granatowy), Midnight Black (czarny), Sports White (biały) i Impact yellow (żółty). Yamaha stylistycznie przypomina model r6: krótki wydech, długi wysięgnik na tablicę rejestracyjną są jakby skopiowane z "szóstki". Lekko zadarty tył i opuszczony przód oraz ostro zakończone kształty nadają eRce agresywnego wyglądu. Dużą uwagę przykuwa bak, który mimo wszystko jest tylko obudową. Prawdziwy bak znajduję się pod plastikiem i pomieści on aż 13.8l benzyny, co wystarczy na przejechanie ok 400km, lub jeśsli ktoś jeździ ekonomicznie (np jak przy docieraniu) to może uzyskać wynik nawet 500km na jednym baku (mi udało się to tylko przy docieraniu).
No więc wdrapujemy się na motor. Siedzenie jest usytuowane na wysokości 818 mm czyli nieco wyżej niż w TZRce. Pozycja dość sportowa. Ugięte kolana i pochylone ciało. Po przekręceniu kluczyka wita nas choinka diodek i sprawdzający się analogowy obrotomierz oraz cyfrowy prędkościomierz. Na wyświetlaczu mamy do dyspozycji:
-Wskaźnik prędkości
-Ilość paliwa ( bardzo przydatne)
-Licznik Przebiegu całkowitego oraz 2 liczniki przebiegu dziennego, a po zapaleniu się rezerwy licznik zaczyna nabijać jakby na kolejnym liczniku ile aktualnie przejechaliśmy na rezerwie. Pod siedzeniem mamy do dyspozycji niewielki schowek, w którym od początku znajduje się akumulator niestety kwasowy oraz zestaw kluczy. Jeśli się uprzemy możemy tam schować jeszcze rękawiczki.
Po odpaleniu automatyczne ssanie robi swoje my wtedy mozemy się ubrać. Wsiadamy na moto, wrzucamy jedynke ktora wchodzi z lekkim stukiem i ruszamy. Pierwsze kilometry docierania są cholernie nudne. Nie mozna zbytnio krecic maszyny-bo wiadomo "moze sie zle dotrzec :| " No ale coz trzeba przebolec pierwsze niedogodnosci. Podczas docierania mozna pobawic się troche roznymi przelącznikami itp :). Swiatla mijania nie są złe tak samo jak drogowe. Ładne kierunkowskazy "strzałeczki" pokażą innym gdzie mamy zamiar skręcić. Z tyłu oswietla nas swiatło diodowe oraz nizej znajduje się podswietlenie tablicy rejestracyjnej.
Po 1000km czeka nas pierwszy serwis, na którym wymieniony zostanie olej oraz sprawdzone podzespoły. Po tym mozna ruszac poszaleć. Obrotomierz wyskalowany jest do 12k RPM, lecz odcięcie zapłonu konczy zabawę przy 10.500 RPM, ale nie ma sie co martwic, gdyz zmieniamy bieg i krecimy dalej. Skrzynia jest 6-cio stopniowa a moc silnika oscyluje w granicach 15KM co pozwala nam się rozpędzic do 135km/h.Silnik jest elastyczny przez co nie musimy non stop wachlowac biegami. Wychamowanie z tej prędkości nie stwarza żadnych problemów, gdyż mamy do dyspozycji przedni jednotarczowy dwutloczkowy hamulec brembo oraz tylny nieco mniejszy rowniez tarczowy hamulec jednotłoczkowy. Oba hamulcje da się dobrze dozowac.
Lusterka natomiast pozostawiają wiele do życzenia. Cięzko jest je ustawić a jesli juz je ustawimy to i tak malo w nich widac.
Prowadzenie yamahy jest bardzo przyjemne. Nie trzeba uzywać silnego przeciwskrętu aby zlozyć eRkę do zakrętu. Juz w zakręcie rowniez mozna korygowac tor jazdy i nie przysporzy nam to wielkich problemow. Na rondach mozna więc sobie poszalec schodząc na kolano albo pojechac na tor i sprobowac swoich mozliwości.
Ceny Yamahy są różne a ceny nowych egzemplarzy wachają się od 13200zł-17000zł.
Akcesoria do Yamahy są juz dostepne. Mozna wymienic sobie wydech na sportowy kupic szybke typu "bubble" nakleić tankpad, ubrać się w kombinezon oraz zamontowac crash-pady.
Chomikuj - Znajdź to czego nie znajdziesz nigdzie
Yamaha YZF-R125 test
sobota, 9 kwietnia 2011Autor: Prime o 15:59
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz